Remaki mają to do siebie, że często powstają po to, aby odświeżyć starą, dobrą historię i jednocześnie zastosować nowoczesne techniki. Zwykle wychodzi to nie najlepiej, chociaż zdarzają się wyjątki.
Na kolejne dzieło Luhrmanna nie czekałam z wielkim utęsknieniem, ale film wzbudzał moje zainteresowanie, poprzez obsadę (w szczególności zaangażowanie w to Leonarda DiCaprio) i możliwie ciekawy pomysł na pokazanie starego romansu w wyższych sferach w nowej formie.
Po seansie zastanawiałam się czym kierował się reżyser tworząc The Great Gatsby. Ani technologia 3D, ani zgarnięcie wielkich nazwisk ani ukazanie wszechobecnego bogactwa w scenografii i uwspółcześnienie muzycznej oprawy nie uratowało tego filmu.
The Great Gatsby jest po prostu wydmuszką, oblepioną świecidełkami, uderzającymi w widza płatkami śniegu, wielkim pustym przepychem i słabą grą aktorską, która została dodatkowo obniżona poprzez wyjątkowo nieudolnie rozpisane dialogi.
Leonardo DiCaprio w roli tytułowej, kadr z filmu Wielki Gatsby
Leonardo DiCaprio jest naprawdę genialnym aktorem, gdyż trudno jest wypowiadać nierealistycznie brzmiące kwestie, a jemu to się udało i to jako jedynemu z obsady. Zwraca na siebie uwagę, poprzez dojrzały pomysł na swojego bohatera. Tchnął w niego dużo energii, dystyngowanych gestów i silnej, choć nieco przesadnej stylizacji. Jednak jak wiadomo on sam nic nie może zdziałać, jeśli nie ma dobrych filmowych partnerów (jako przeciwwagi albo chociażby podpory w jego kreacji) i reżysera, który interesowałby się psychologią Gatsby’ego. Szkoda było marnować tak niezwykłego talentu, charyzmy i przede wszystkim cennego czasu, który mógł poświęcić dla innej produkcji.
Tobey Maguire robi maślane oczy w stronę DiCaprio albo naiwne miny, a do tego serwuje wyjątkowo słabą intonacją. To co mówi jest fałszywe, trudno przejąć się tym bohaterem czy nawet go chociażby trochę obdarzyć sympatią.
Carey Muligan jest w moim odczuciu średniej klasy aktorką, która zupełnie nie odnalazła się w tej kostiumowej produkcji. Nie potrafi z przekonaniem grać panienki z wyższych sfer, jej słowa są wyjątkowo naiwne, nawet na taką papierową postać jaką jest Daisy. Mogłaby chociaż pobawić się swoją bohaterką, puścić oko do widza, wykreować ją nieco swobodniej. Tym samym mamy pozbawioną charakteru postać, którą z chęcią porzucamy w myślach nim seans dobiega końca.
Luhrmann interesował się w swojej produkcji scenografią, dynamicznym montażem i muzyką. To jak najbardziej jest widoczne, ale jak na dramat jednostki jest to zdecydowanie za mało. O ile w poprzednich produkcjach, przepych był równowagą dla głębi postaci (szczególnie można to dostrzec w Moulin Rouge) w The Great Gatsby tej przeciwwagi nie ma. Film zupełnie niepotrzebnie sfilmowany w technologii 3D, gdyż zarówno zastosowanie nowego przekazu w narracji (który przypominał ten pokazany w Moulin Rouge), jak i liczne wielobarwne dekoracje na planie czy zabawa kolorem, wyglądałoby znacznie lepiej w normalnej produkcji.
The Great Gatsby jest dla widzów, którzy nie czytali powieści, nie oglądali poprzedniej wersji z Robertem Redfordem i chcą zobaczyć samotność aktora na planie, który jako jedyny chciał z tej produkcji wykrzesać coś więcej niż tylko puste puzderko owinięte w lśniący papierek.
Ocena ogólna 3/6
Scenariusz i reżyseria 2/6
Aktorstwo 3-/6
Scenografia 4/6
Muzyka 3/6
Klimat 2/6
Leonardo DiCaprio 4+/6
0 komentarze:
Prześlij komentarz