20 listopada 2013

The Counselor (Adwokat, reż. Ridley Scott, 2013)

Adwokat należy do jednego z nielicznych dzieł w tym roku, który mnie rozczarował na każdej płaszczyźnie. Problem tkwi już w samym scenariuszu. Po prostu wiało tam bezdenną nudą. I bynajmniej nie uważam, aby wybuchy i strzelanina były bardziej wartościowe od portretu psychologicznego oraz kwestii mówionych. Fabuła może być flegmatyczna, pozbawiona zwrotów akcji i wielkich zaskoczeń. Ale najważniejsze jest to, że postacie, jeśli nie mogą przykuć uwagi dynamiką, to muszą chociaż mieć COŚ do powiedzenia.

I tak w Adwokacie przy całkowitej stagnacji w akcji liczyłam na niezłe dialogi. W końcu pisał je nie kto innych jak Cormac McCarthy (którego jako pisarza wprost uwielbiam). I o ile sam reżyser Ridley Scott niespecjalnie ma "słuch" do formy dźwiękowej, o tyle autor genialnych powieści jak najbardziej powinien je mieć. Niestety miałam wrażenie, że wszyscy zapadli na filmową głuchotę (żeby nie powiedzieć głupotę).

Ze sceny na scenę film wydaje się coraz bardziej absurdalny. Nieudana akcja narkotykowa, przeprowadzona za pośrednictwem tytułowego adwokata (która wydaje się głównym wątkiem) nagle rozpada się pod względem narracji. Bliżej końca coś próbuje się skleić, powstać z niczego, ale teksty w tym nie pomagają, bowiem brzmią co najmniej jak z kiepskiego powieścidła. Są groteskowe, bzdurne albo wulgarne. Przeważają niczym nie znaczące gadki o seksie na zmianę z "bardziej znaczącymi" rozmowami o istniejących, wymyślnych narzędziach zbrodni, które ulokowane w płytkich historyjkach nie wzbudzają żadnych emocji.

A przy okazji dialogów równie koszmarnie wypadają aktorzy. Michael Fassbender przez pierwszą godzinę posyła swoje dziwaczne uśmieszki, aby na koniec zalać się łzami, zasmarkać i zapluć. Naturalizm był a jakże, ale Oskara za to nie będzie. Aktor ten o ile ma dobre dialogi i jest nieźle poprowadzony przez reżysera, prezentuje się rewelacyjnie. W innym wypadku wydaje się najzupełniej bezradny. Trudno mu się dziwić, że niewiele wykrzesał z adwokata. Jego postać, ćwierć inteligentny pan mecenas, co chwilę powtarza kwestie pozostałych bohaterów, co jest równie irytujące jak to, kiedy beznamiętnie wypluwa pseudoromantyczne teksty w stronę Penelopy Cruz.

Javier Bardem przedstawia jedną z postaci, które uważam za najtrudniejsze do wiarygodnie brzmiącego zobrazowania, a mianowicie swego rodzaju „luzactwa”. Widać momentami, że aktor chciał się wyzbyć tej dziwacznej, narzuconej maniery, aby dowieść coś więcej. Tymczasem wyszła taka nijaka hybryda w kreacji ni żartem ni serio, a tym samym zupełnie nijaka, która tylko i wyłącznie fajnie wygląda.

Migający od czasu do czasu Brad Pitt zgrywa kolejnego cwaniaka, nie pokazując nic poza tym co już dostrzegłam w jego dojrzalszych kreacjach. Jest go na tyle mało, że nie widzę większego sensu, żeby poddać go głębszej analizie.
Kadr z filmu Adwokat, 2013, dystr. Buena Vista Pictures

Zaskoczeniem jest natomiast Cameron Diaz, która dosyć naturalnie weszła w skórę Malkiny. Zimna i cyniczna odgrywa rolę femme fatale oraz czarnego charakteru w jednym. Prosto, bez kombinowania poprowadziła swoją postać, co w jej wypadku wydaje się kluczem do niezłej kreacji. Do tego "lamparci" makijaż oraz tatuaż podkreślały drapieżne cechy bohaterki.

Plusem z pewnością jest otwarte zakończenie i wszechobecna postać nieuzasadnionego, czystego zła, która tak fascynuje pisarza/scenarzysty. Są bardzo dobre zdjęcia Dariusza Wolskiego, zarówno te sfilmowane na planie ogólnym jak również zbliżenia. Muzyka brzmi ciekawie, chociaż w moim odczuciu zbyt dużo zdradza w i tak kulejącej fabule.

Adwokat mógł być wielkim dziełem, przecież miał pomysł, dobrych aktorów i świetnego reżysera. Tylko scenarzysta nie nadążył za resztą ekipy... A może zaufanie reżysera było zbyt duże? Co poszło nie tak skoro za scenariusz odpowiadał prawdziwy mistrz słowa, który napisał książkę i stworzył „podkładkę” do filmu To nie jest kraj dla starych ludzi? Gdyby był to koszmarek spod znaku dawnego "hallamark" zapewne oglądałabym go w domu z trudem powstrzymując chichot. Niestety na sali kinowej czułam tylko zażenowanie i żal.

Ocena ogólna 2+,3-/6
Scenariusz i reżyseria 2/6
Aktorstwo 3-/6
Zdjęcia 4/6
Muzyka 3-/6
Klimat 2/6

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...