10 stycznia 2014

Captain Phillips (Kapitan Phillips, reż. Paul Greengrass, 2013)

Przyznam, że niespecjalnie chciałam obejrzeć na dużym ekranie porwanie amerykańskiego kontenerowca przez somalijskich piratów, być może dlatego iż historia ta jest dość świeża (z 2009 roku) i była wyjątkowo nagłaśniana przez media. Do jej ponownego przeżycia zachęciło mnie nazwisko reżysera i odtwórcy głównej roli. Nie wierzyłam, że można z tak wydawałoby się jednoliniowego tematu wyciągnąć coś nie tyle porywającego, co przejmującego. Jak się okazuje - Można, ale trzeba do tego dobrych i wrażliwych twórców oraz dwutorowego spojrzenia na tamto wydarzenie.

Film przedstawiony jest z dwóch perspektyw. Jedna dotyczy amerykańskich marynarzy i tytułowego Phillipsa, druga zaś somalijskich piratów oraz ich dowódcy Muse. Paul Greengrass zrobił coś, co udaje się niewielu – pokazał dwa różne światy, historie dwóch osób, których losy dramatycznie się zazębiają. Tym samym widz nie stoi po żadnej ze stron. Chce tylko, aby to tragiczne dla wielu osób zdarzenie, zakończyło się z jak najmniejszą ilością ofiar. Zapewne wielu zna finał tej historii, ale pomimo wszystko warto podczas seansu nie powie się, iż zmarnowało się czas. Gdyż oprócz dobrej realizacji i inteligentnego poprowadzenia widza, jest jeszcze świetny popis jednego aktora.
Kadr z filmu Kapitan Phillips, dyst. Columbia Pictures, 2013

Tom Hanks, należący w owym czasie do gwiazd „nowego pokolenia”, który korzysta w swoim warsztacie filmowym z wielu metod aktorskich. Ponownie dowiódł, że jako niezliczony laureat nagród jak najbardziej na nie zasługuje. Do tej pory uważałam, że żaden aktor nie jest w stanie zagrać wszystkiego, każdych emocji, posługiwać się odpowiednią tonacją w głosie czy naturalnie gestykulować. Po Kapitanie Phillipsie, przy którym dojrzały aktor naprawdę mógł się wykazać, śmiało dodam, że fakt „nie każdy”, może poza Hanksem.

Zapewne moja pozytywna ocena wynika z tego, że naprawdę trudno zagrać postać, która od początku nie wydaje się silna psychicznie, jednak dramatyczna sytuacja zmusza ją do podjęcia takich, a nie innych kroków. Ważne jest również odpowiednie ukazanie tej wielkiej chwili, w której zaczyna „pękać”. W pewnym momencie Hanks sugestywnie „poniża się i obnaża” na ekranie, choć nie ma w tym nawet krzty przesady. Kreacja naprawdę ujęła mnie swoim autentyzmem. Myślę, że wiele osób spoglądając na rolę kapitana Phillipsa powie, że to nic takiego. Powodem tym może być to, że postać Hanksa przez cały film świetnie odgrywa tłumienie emocji. Jest to kreacja o stylizacji stonowanej, bez przesadnej galopady z opanowaną do perfekcji mimiką i gestem. Aktor pokazuje człowieka, który musi zapanować nad nerwami, choć wydaje się zupełnie do tego nieprzygotowany. Czyżby trzeci Oscar? Nominację na pewno. 
Kapitan Phillips ma wiele walorów artystycznych, o których współczesne kino często zapomina. Jest mocna historia, dobra narracja- oparta na dwóch bohaterach, świetny warsztat i pomimo znajomości finału, szarpiące emocjami, bardzo realistyczne pod względem aktorskim zakończenie.

Ocena ogólna 5-/6
Scenariusz i reżyseria 5/6
Kreacja Toma Hanksa 6/6
Zdjęcia 4/6
Muzyka 4/6
Klimat 5/6

3 komentarze:

  1. Dopiszę do mojej listy filmów do obejrzenia ;) zachęciło mnie głównie to, że bohater jest skomplikowany a sytuacja pokazana z dwóch stron.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właściwie nie jest to film, który dopisuje się do listy pt. "umrę jak nie zobaczę", ale z pewnością nie zawiedzie. Głównie ze względu na Toma Hanksa i sposób ukazania historii.

    OdpowiedzUsuń
  3. mam raczej listę "zobaczyć zanim umrę" :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...