27 sierpnia 2013

Seven psychopaths (7 psychopatów, reż. Martin McDonagh, 2012)

Brytyjskie kino rozrywkowe ostatnimi czasy przeżywa swoisty renesans. Dużo w nim okrucieństwa, wulgaryzmów, ekscentrycznych bohaterów. Liryzm gdzieś został wyparty, ale wbrew pozorom nie dotyczy to szekspirowskiego wydźwięku. Seven psychopaths jest na granicy groteski, makabreski, kiczu i kina ambitnego. I chociaż w pewnym momencie gdzieś rozłazi się fabuła, gubi się sens, to jednak trudno jest odmówić twórcy bardzo dobrego stworzenia głębi psychologicznej w sylwetkach bohaterów.

Fabuła kręci się wokół Marty’ego, który postanawia napisać scenariusz noszący pierwotny tytuł „Siedmiu psychopatów”. Niestety mężczyzna ma problemy z alkoholem, weną, dziewczyną, a wkrótce również z gangsterem, którego psa kradnie jego najlepszy przyjaciel Billy. Do dwóch nieszczęśników dołącza Hans, który ma również na pieńku z bandytą. Film podąża jednocześnie drugą drogą, pokazując kolejno zarówno tych wymyślonych przez Marty’ego psychopatów jak również tych, których rzeczywiście spotyka.

Colin Farrell wymaga ode mnie poświęcenia mu więcej niż jednego zdania. Od czasu Snu Kassandry aktor ten dojrzał emocjonalnie do stworzenia postaci alkoholika scenarzysty. Miałam przy tym nieodparte wrażenie, że aktor parodiuje samego siebie. Nie tworzy wrażliwego geniusza, ale raczej mało ambitnego, wiecznego chłopca, który ma słabą wolę walki, cierpi na depresję i nie chce się zmienić.

Jednak największą uwagę przykuwa Sam Rockwell. Nareszcie został niemal w pełni wykorzystany jego talent i charyzma. Billy wzbudza sympatię, niepokój i rozbawienie. Rockwell nie przesadza w żadnym kierunku, ani powagi ani komizmu. Ekspresyjnie gra mimiką oraz gestem, wykorzystując również umiejętność operowania głosem. Nie ma w tym przeszarżowania, za to jest ubarwienie nietuzinkowej postaci. Billy'ego obserwuje się z przyjemnością nie tylko ze względu na świetne aktorstwo Rockwella, a również reakcje bohatera na czynniki zewnętrzne.


Christoph Walken jest świetną równowagą dla ekspresyjnych postaci Rockwella i Farrella. Hans należy do jednostek ostudzonych, melancholijnych, ale i interesujących. Aktor potrafi z niebywałą swobodą pokazać za pomocą spokojnego tonu i smutnych oczu nostalgię swojej postaci. Walken zawsze kojarzył mi się z bohaterami, na których z przerażeniem się patrzy, ale z przyjemnością słucha. Stąd Hans, pomimo łagodnej kreacji, jest równie skupiający uwagę co Billy w wykonaniu Rockwella.
 Kadr z filmu Siedmiu psychopatów, 2012, dyst. Momentum Picture

Woody Harrelson bawi się stereotypem groźnego gangstera, pokazując jej niebezpieczny i jednocześnie zabawny ton. Pod maską okrutnego psychopaty kryje się groteskowo wrażliwy bandzior, stąd trudno mu odmówić sympatii. Nie jest to najlepsze wykorzystanie aktorskich umiejętności, ale na pewno dobre odzwierciedlenie jego charyzmy. Gdyż gdziekolwiek pojawia się Harrelson- czy w roli głównej czy epizodycznej – poprzez swoją plastyczną mimikę i mocną barwę głosu, zapada w pamięci widza.

Filmowi nie można odmówić oryginalności i pomysłu. Chociaż momentami reżyser nie wiedział, w którym kierunku pójść- żartem czy serio. Niektóre dialogi pomiędzy bohaterami są rzeczywiście rewelacyjne, podobnie jak aktorstwo. Widać pozytywne relacje pomiędzy bohaterami. Muzyka i piosenki są ciekawie wkomponowane w całą historię, plenery szczególnie te, od drugiej połowy filmu, nadają przyjemny, kameralny wygląd.

Seven psychopaths to niezła zabawa z gatunkiem, ciekawy brytyjski eksperyment i misz- masz. Wart obejrzenia ze względu na aktorstwo, stworzone postaci oraz bardzo dobre dialogi. Szkoda, że w fabule i sposobie narracji nie ma zbudowanej odpowiedniej równowagi, dzięki której można by było lepiej sklasyfikować ten film.

Ocena ogólna 4/6
Scenariusz i reżyseria 3/6
Dialogi 5/6
Aktorstwo 5/6 
Muzyka 4/6
Klimat 3/6

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...