Do obejrzenia filmu zachęcił mnie artykuł Sławomira Sikory, który odnalazłam w sieci pt. Rosencrantz i Guildenstern nie żyją, czyli jak być. Shakespeare, antropologia i Toma Stopparda gra w teatr. Ponad to trudno mi było się nie oprzeć, żeby nie obejrzeć filmu z dwoma charakterystycznymi aktorami jakimi są Gary Oldman i Tim Roth.
Tom Stoppard to ten sam reżyser, który dużo później zdobył mnóstwo nagród za Zakochanego Shakespeare'a, ale jeśli ktoś jak ja nie przepadał za tą produkcją to może odetchnąć z ulgą, bowiem Rosencrantz i Guildenstern nie żyją należy do zupełnie innej kategorii. Lepszej czy gorszej? To już zależy od sposobu patrzenia. Na pewno jedyne reżyserskie dzieło Stopparda ogląda się dużo trudniej, aczkolwiek w moim odczuciu ma w sobie więcej potencjału.
Przyjemność oglądania to zasługa nie tylko dialogów, ale i przede wszystkim aktorów. Stoppard jednocześnie poddał się językowi Shakespeare'a i równocześnie go ożywił. Natomiast odtwórcy głównych ról sprawdzili się rewelacyjnie. Od razu można dostrzec, że poruszanie się w teatralnej, a przy tym absurdalnej płaszczyźnie to dla nich nic trudnego.
Fabuła jest dwutorowa- jedna dotyczy hamletowskiej sztuki (prowadzonej przez tajemniczego Gracza w wykonaniu Richarda Dreyfussa) kolejna zaś jest o niemocy postaci, jej hermetyczności w dramacie. O ile pierwsza przebiega pobocznie (Hamlet, Ofelia i inni bohaterowie biegają po zamku, co chwilę znikają) o tyle druga należy do głównych wątków. Ale co z tego, że jest główna, skoro nie nie wpływa na rozwój narracji. Już pierwsza scena pokazuje wspomnianą niemoc, gdy ciągle wyrzucana jest reszka. Rosencrantz i Gulidenstern nie wiedzą kim są (nawet mylą własne imiona), więc idą zgodnie z wolą sztuki. Pomimo iż ubarwiają sceny, to i tak nie mają one żadnego wpływu na przebieg fabuły. Dlatego postacie prowadzą swoje dance macabre w komediowo- tragicznym sosie, bawiąc się chwilą, puszczając oko do widza.
Dodatkowo film pokazuje wzajemne relacje pomiędzy kontrastującymi ze sobą Rosencrantz’em i Guildenstern’em. Pomimo iż obaj operują głosem, zarówno pod względem intonacji, dykcji jak i tempa mówienia, ich kreacje wyróżniają się- jedna stylizacja jest silna druga zaś stonowana.
Kadr z filmu Rosencrantz i Guildenstern nie żyją
O ile Gary Oldman gra bardzo emocjonalnie, ukazują całą gamą mimiki, określa tym samym prostolinijność, pomysłowość i pechowość swojego bohatera, o tyle Tim Roth niemal całkowicie tłumi pozytywne uczucia, jego postać jest sceptyczna, zamknięta, chłodna i sarkastyczna.
Zdjęcia Petera Biziou genialnie prezentują się we wnętrzach pomieszczeń. Widzimy w nich porządek, harmonijność i prostotę, a przy tym płaskość płaszczyzny.
Większość ze scen zasługuje na uwagę- zarówno gra słowna bohaterów, jak i monolog Rosencrantza o śmierci (Potęga słów. Monologi w filmach).
Dzieło Stopparda jest zaskakujące i błyskotliwe. Stawia pytanie o sens bycia pobocznych bohaterów w sztuce. I chociaż w tle pobrzmiewa tylko echo słynnego monologu "Być albo nie być", istota jego wydaje się nie mniej istotna niż w klasycznym Hamlecie.
Ocena ogólna 5/6
Scenariusz i reżyseria 4/6
Dialogi 6/6
Zdjęcia 5/6
Aktorstwo 6/6
Klimat 5/6
Zdjęcia Petera Biziou genialnie prezentują się we wnętrzach pomieszczeń. Widzimy w nich porządek, harmonijność i prostotę, a przy tym płaskość płaszczyzny.
Kadr z filmu Rosencrantz i Guildenstern nie żyją
Większość ze scen zasługuje na uwagę- zarówno gra słowna bohaterów, jak i monolog Rosencrantza o śmierci (Potęga słów. Monologi w filmach).
Dzieło Stopparda jest zaskakujące i błyskotliwe. Stawia pytanie o sens bycia pobocznych bohaterów w sztuce. I chociaż w tle pobrzmiewa tylko echo słynnego monologu "Być albo nie być", istota jego wydaje się nie mniej istotna niż w klasycznym Hamlecie.
Ocena ogólna 5/6
Scenariusz i reżyseria 4/6
Dialogi 6/6
Zdjęcia 5/6
Aktorstwo 6/6
Klimat 5/6
0 komentarze:
Prześlij komentarz