30 marca 2014

Only lovers left alive (Tylko kochankowie przeżyją, reż. Jim Jarmusch, 2013)

Nie obawiam się użyć słów, że Tylko kochankowie przeżyją należy do jednego z najlepiej zrealizowanych filmów z ostatnich lat. Przepełniona grozą i nostalgią historia miłości dwóch wampirów mogłaby być dziełem zniszczonym przez popkulturę. Jednak za scenariusz i reżyserię odpowiada Jim Jarmusch – najpopularniejszy twórca kina niszowego. Stąd, zamiast mdłej opowiastki romansu paranormalnego, wypełnionego miałkimi emocjami i wzdychającymi do siebie pustymi bohaterami, mamy dojrzałą opowieść o niezwykłej pięknej miłości dwojga istot wyższych o symbolicznych imionach - Adam i Eva. A wszystko to owiane grozą z pokroju gotyckiej powieści.

Na plan zaproszono dwóch genialnych artystów, którzy swoją teatralną wrażliwością i wysokimi aktorskimi umiejętnościami stworzyli niezwykły duet. Zarówno Tom Hiddleston jak i Tilda Swinton pokazali pełne kreacje, pozbawione zbędnych gestów, ograniczając mimikę do minimum z idealną dykcją i artykulacją. Samo słuchanie aktorów było czymś magicznym, bowiem ich postacie oparte na brzmieniu głosu oraz niezwykłej charakteryzacji silnie przyciągały uwagę. Widać, że Adam i Eve związane są silną więzią emocjonalną, obustronnym zaufaniem i bezwarunkową miłością.

Dodatkowym atutem jest Marlowe zagrany przez Johna Hurta. Jego postać, owiana przyjemną nutką tajemniczości, jako mentor i przyjaciel wydaje się jedyną ostoją dla dwójki głównych bohaterów. Zagrany równie spokojnie, z wyczuciem i ciepłem dla wykreowanego pisarza. Nie ma w nim galopady, lecz dużo pokory wobec siebie i świata, w którym obecnie żyje.
Kadr z filmu Tylko kochankowie przeżyją, 2013

Aktorzy są częścią zarówno stworzonej jak i naturalnej scenografii, utrwalonej przez wysmakowane zdjęcia. Elementy audiowizualne współgrają ze sobą, każdy dźwięk wydobywający się spod strun gitary i mocnych basów, wplata się w idealnie wykadrowane miejsca. Nie znajdziemy tu nudnych centrów miast, ale dzikie, pokrętne uliczki, podrapane ściany, odpadający gzyms, zwisające luźno kable i ruiny niegdyś wspaniałych budynków. Montaż jest oparty w szczególności na dłuższych ujęciach. Kamera zaś wychwytuje aktorów i miejsca w sposób przemyślany, będąc równowagą dla niemal pozbawionej dynamiki akcji. W takt ostrzejszego brzmienia, wiruje wokół nich, nad głowami, filmuje z wielu perspektyw, zarówno na bliskich jak i ogólnych planach. 

Na uwagę zasługuje konsekwentne zarządzanie paletą kolorów. Schemat barw w Tylko kochankowie przeżyją ograniczają się do dominującej nasyconej żółci (niekiedy wpadającej w złoto) i intensywnej czerni oraz uzupełniającej je głębokiej czerwieni. Dodatkowo większość scenografii jak również jej elementów ogranicza się do kształtu koła i kwadratu, które również jak długie ujęcia spowalniają akcję.
Kadry z filmu Tylko kochankowie przeżyją, 2013

Historia jest fascynująca, bohaterowie intrygujący, dialogi wyjątkowo piękne wkomponowane. Jarmusch po raz kolejny w swoim dziele wybudza w nas nostalgie, skłania do refleksji i trochę zasmuca. Stąd wyjątkowo trudno oderwać się od tej pięknej melancholii.
Ocena ogólna 5/6
Scenariusz i reżyseria 5/6
Aktorstwo 5/6
Zdjęcia i muzyka 5/6
Paleta kolorów 6/6
Klimat 6/6

3 komentarze:

  1. Mam to na swojej liście "do obejrzenia", czytałam też inne recenzje i dodając Twoją, wiem że warto :) Chociaż próbowałam przesłuchać ścieżkę dźwiękową to jednak mnie ona nie urzekła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzyj, obejrzyj. Co do muzyki - zależy kto co lubi. Fakt, gdy ją się słucha osobno rzeczywiście może wzbudzać mieszane uczucia. Jednak w filmie jest pięknie wkomponowana. Wiesz, ktoś nazwał ten film dramat egzystencjalny i po seansie trudno się z tym nie zgodzić.

      Usuń
  2. No, wreszcie nadrobiłam.

    "Niemal" pozbawiona dynamiki akcja, piszesz? Pozbądźmy się tego "niemal" w tym filmie nie ma uncji dynamiki. Nawet sceny jazdy samochodem są statyczne.
    I jakkolwiek doceniam kontemplacyjny klimat i naczytałam się, że Jarmush tak ma, to jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wstawienie do tego filmu jakiegoś jednego chociaż Wydarzenia wyszłoby mu na dobre.

    Spodziewałam się, że zamieszanie Avy będzie nieco bardziej... hmmm... no, że ono BĘDZIE nieco bardziej. Chociaż z drugiej strony - mam wrażenie, że cały film jest o tym, jak jedna nieprzewidywalne wydarzenie upersonifikowane w nieujarzmionej smarkuli burzy wyrafinowaną, harmonijną egzystencję. Więcej nawet - jak niewiele trzeba, żeby z życzliwo-nieszkodliwych, cywilizowanych, pseudo-ludzkich wampirów cofnęli się do etapu zwykłych drapieżników. (I to nie jest tak, że opierają się temu ręcami i nogami, jak niejaki Louis. Nie, są na to zbyt dekadenccy - więc nie czuje się tu dramatyzmu, tylko melancholię.)

    No więc doceniam ten smutek, nostalgię za równowagą utraconą, to, że bohaterowie zdają się opierać na sobie nawzajem bardzo równomiernie, doceniam stronę wizualną i podejście do detalu (np. to, że Ian w klubie wkłada okulary, paralelne "odloty" po wypiciu krwi).

    Ale to, żeby mnie całkiem kupić, nie wystarczyło.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...