15 listopada 2013

The Fifth Estate (Piąta władza, reż. Bill Condon, 2013)

Piąta władza nie należy do kina wybitnego, ale też nie jest on kompletną klapą. Myślę, że znajduje się gdzieś pośrodku. I nie wynika to ani z prędkiej narracji, ani ogólnej formy ani nawet warsztatu (co bądź z niezłymi zdjęciami oraz sprawnym montażem), ale raczej zmarnowanego potencjału nie tylko samego tematu, ale również i aktorów.

Zauważyłam, że niektórzy nie potrafili się odnaleźć w fabule, co niespecjalnie mnie dziwi. Wprawdzie nie można tu mówić o chaosie czy błędach w scenariuszu, ale film konstrukcją przypomina internetowe przekazywanie informacji. Twórcy odtworzyli szybkie tempo, dużo newsów, które rozumieją i pochłaniają osoby łatwo odnajdujące się w wirtualnym świecie. Jeśli ktoś nie potrafi się skupić na dłuższym monologu postaci czy statecznych ujęciach to wartka narracja w Piątej władzy na pewno go usatysfakcjonuje.

Jak wspomniałam reżyser chciał złapać dwie sroki za ogon. Z jednej strony serwuje elementy współczesnego dreszczowca (rosnące napięcie, akcja), a z drugiej ogólny dramat postaci- ich trudne wybory, ponoszenie konsekwencji swoich czynów i rozpad przyjaźni. I tak efekcie końcowym mamy dwóch bohaterów potraktowanych dosyć pobieżnie.

Niestety największą bolączką w moim odczuciu jest to, że każdy aktor wydawał się grać tylko "do siebie" (pomijając przewijającego się Stanleya Tucci i Laury Linney). To znaczy nie widziałam pomiędzy aktorami ani zdrowej rywalizacji, ani tym bardziej "scenicznego partnerstwa". Poza Thewlisem, który starał się rzeczywiście "złapać kontakt" ze wszystkimi, ale jak wiadomo kontakt ten powinien działać w obie strony. Pomijając ten fakt, przejdę do oceny kreacji każdego aktora z osobna.
Kadr z filmu Piąta władza, 2013, dyst. Monolith Films

Daniel Bruhl gra przeciętnie, ale raczej nie widzę w tym winy aktora. Po prostu rola nie należy do specjalnie wymagających. Wydobył z niej wszystko co tylko mógł i to pokazał na ekranie. Jednak w niektórych scenach, przy ukazywaniu kontrastu między jego postacią, a Julianem, im bardziej próbował wydobyć silniejsze emocje, tym wydawał się bardziej niewiarygodny.

Benedict Cumberbatch jest aktorem przede wszystkim teatralnym i gra klasycznie. Najważniejszy jest dla niego tekst, a nie improwizacja. Niestety widać powielane przez niego dotychczasowe schematy gestów i mimiki. W tejże wystylizowanej postaci najbardziej odkrywcza była niewielka zmiana w tonie głosu i tempie wypowiadanych kwestii. Mimo wszystko nie czułam tego przyciągania uwagi, którego doświadczyłam w Tinker tailor soldier spy (Szpieg). Ciągle liczę na to, że Cumberbatch będzie się rozwijał, a nie tylko szlifował swój i tak dobry aktorski warsztat.
Benedict Cumberbatch w roli Juliana Assange, Piąta Władza, 2013

Do tego przewija się David Thewlis, który wypełnia tło swoją dość wyciszoną kreacją. Pomimo prostoty w konstrukcji swojego bohatera aktor wydobył z niej duży pokład energii. Tak na marginesie, mając w filmie kogoś pokroju Thewlisa, aż chciałoby się zobaczyć silniejszą w jego wykonaniu stylizację.

Wielka szkoda, że nie pokazano więcej świetnego charakterystycznego aktora - Stanleya Tucci. Ten charyzmatyczny aktor ledwie migał pomiędzy ujęciami, nie mając okazji pokazać się w większym świetle. Tym samym był kolejnym nawet nie w połowie wykorzystanym talentem, z ledwie zarysowaną sylwetką postaci.
Stanley Tucci w Piątej władzy, 2013

Muzycznie soundtrack robi wrażenie, jak również dźwiękowo – wizualny montaż. Również dryfowanie między przestrzenią rzeczywistą, a emocjami postaci zamkniętymi w wyimaginowanym biurze jest całkiem nowatorskie i przyjemne w odbiorze. Kamera na torze kolistym zwiększa prędkość, choć nie wnosi nic poza swoją ładnie wizualną formą. Ostatnia scena przedstawiająca wywiad z Julianem Assange zostawia tak naprawdę otwarte drzwi do interpretacji i oceny zachowań bohaterów. Zdecydowanie to przemawia na plus dla filmu.

Piąta władza zapewne ze względu na temat jak również aktorów, na pewno zyska sobie jakąś grupę fanów. Jest to film średni, o ciekawym pomyśle, przyjemnej szacie wizualno - dźwiękowej i znośnym warsztacie o dość nowatorskich trikach. Szkoda, że reżyser nie sprecyzował, w którą stronę chciała pójść. Współczesnego dreszczowca czy biografii?

Ocena ogólna 3+/6
Scenariusz i reżyseria 3/6
Aktorstwo 4-/6
Zdjęcia 4/6
Muzyka 5/6
Klimat 3/6

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...