Pokazywanie postów oznaczonych etykietą American Hustle. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą American Hustle. Pokaż wszystkie posty

2 marca 2014

Pierwsze spojrzenie - Notatki filmowe nr 2. Oscary 2014

W tym roku walka ciekawych historii. Jak sobie z nimi poradzili twórcy? Z tym bywało różnie. Krótkie, podsumowujące, subiektywne notatki filmowe. 
FILMY NOMINOWANE DO NAGRODY GŁÓWNEJ:

Gravity (Grawitacja, reżyseria: Alfonso Cuarón)
Teatr jednej aktorki w kosmosie. Wobec wszechświata teoretycznie wydajemy się tak mali i tak nieważni. Alfonso Cuarón  usilnie temu zaprzecza i na tak olbrzymiej płaszczyźnie pokazuje dramat jednostki. Sandra Bullock przyciąga naszą uwagę, choć postać z początku wydaje się zupełnie bez polotu i charyzmy. Ale z minuty na minutę jest coraz lepiej. Warsztatowo wszystko wygląda ładnie- Ile w tym obrazie zasługi zdjęć, a ile efektów? Trudno powiedzieć. Dobra rola, pomniejsze kategorie też warte statuetki.

Captain Phillips (Kapitan Phillips, reżyseria: Paul Greengrass)
Tom Hanks zagrał przejmującą, autentyczną postać i to w tak realistyczny sposób, że trudno było oderwać od niego wzrok. Szkoda tak dobrej roli, którą akademia ominęła szerokim łukiem. Film zrealizowany ponad przeciętnie, muzyka łagodnie wpleciona i świetne oświetlenie. Ale na ważne statuetki się nie zapowiada.

American Hustle, reżyseria: David O.Russell
Gwiazdorska szopka w amerykańskim sosie. Komedia i kryminał w jednym. Niby. Zapamiętałam brzuch Bale’a i szeroki dekolt Adams. Film zasłużył co najwyżej na dwie statuetki – kostiumy oraz scenografię. Akademia ma ode mnie odmienny gusty, więc pewnie pojawi się coś więcej.

12 years a slave (Zniewolony, reżyseria: Steve McQuenn)
Niewolnictwo według Steve’a McQuenna. Fascynująca historia, jednak uważam, że dużo gorzej jest z realizacją. Brak dobrego ukazania upływu czasu, wtórna muzyka, nic nie znaczące pod względem artystycznym i fabularnym niektóre zdjęcia. Za to scenografia i kostiumy robią wrażenie. Aktorstwo na poziomie, choć na statuetkę to zdecydowanie za mało. Ale zważywszy na to, że jest to najbardziej amerykańska produkcja, na pewno zgarnie najważniejsze statuetki.

Dallas Buyers Club (Witaj w klubie, reżyseria: Jean-Marc Vallée)
Kolejny temat poruszający kwestie AIDS i Matthew McConaughey przechodzący tam niesamowitą metamorfozę- z irytującego prostaka na fascynującego bohatera z ikrą. Do tego Jared Leto tworzący niezłą podporę dla głównej postaci. Jak kolejny nominowany- historia, historia i jeszcze raz historia. Tutaj jednak realizacja bardzo dobra - przede wszystkim brak niepotrzebnych dłużyzn. Co do Oscarów – porywające kreacje i świetny montaż.

Wolf of Wall Street (Wilk z Wall Street, reżyseria: Martin Scorsese)
Płytka, choć prawdziwa historia, ale za to jak sfilmowana – tylu technik filmowych już dawno nie widziałam. Przez ten przemyślany szwindel niekiedy wydawało mi się, iż film ma jakąś ukrytą głębię. Statuetki? Dla Leo Dicaprio za wysiłek jaki włożył, ile ukazał emocji oraz determinacji. I oczywiście Oscar dla Martina Scorsese, który pod płaszczem powagi warsztatowej ukrył tak niepoważny scenariusz.

Nebraska, reżyseria: Alekxander Payne
Niezależna produkcja pośród nominowanych, przyjemne zaskoczenie. Payne jest mistrzem w tworzeniu prostych i zabawnych historii. Zdjęcia to prawdziwy majstersztyk, bez wątpienia zasłużyły na statuetkę. June Squibb w roli drugoplanowej także genialna. Myślę, że akademia nawet w mniejszych kategoriach go nie doceni. 

Her (Ona, reżyseria: Spike Jonze)
Nigdy nie czułam się tak skołowana podczas projekcji... Scenariusz zasługuje na statuetkę, bo pomimo małych dziur logicznych, wszystko jest całkiem sensownie, oryginalnie i zaskakująco. Do tego dobra kreacja Phoenixa (pominięta przez akademię). Reszty nie opiniuję. W każdym razie do mnie przemówił.

Philomena (Tajemnica Filomeny, reżyseria: Stephen Frears)
Ładnie poprowadzona narracja, jak również dobrze odegrane role. Słodko - gorzki ton, brytyjski, świetnie wyważony humor i prosta-nieprosta historia. Pomimo tego nie widzę w tym filmie nic porywającego i myślę, że akademia również nic takiego nie dostrzeże. Może poza magnetyczną muzyką Aleksandre Desplat'a, która na długo pozostaje w pamięci.

FILMY POZA NOMINACJAMI DO NAGRODY GŁÓWNEJ: 

August: Osage Country (Sierpień w Hrabstwie Osage, reżyseria: John Wells)
Tragikomedia z desek teatru na ekran kinowy. Aktorski pojedynek Roberts - Streep. Dla mnie zdecydowaną mistrzynią jest ta pierwsza. Kino antyrodzinne, przejmujące i mocne. Jest spora szansa dla Julie Roberts za rolę drugoplanową. 

Blue Jasmine, reżyseria: Woody Allen
Tylko Cate Blanchett i całkiem nieźle przedstawione studium szaleństwa. Reszta to pomyłka, zarówno pod względem scenariusza jak i techniki. Kiepska, niechlujna realizacja, słaba narracja.

Inside Llewyn Davis (Co jest grane Davis?, reżyseria: Ethan i Joel Coen)
Przewrotny. Brakuje mi tego dzieła w ważniejszych kategoriach, ale dla akademii chyba wydawał się zbyt ciężki. Nakręcony po mistrzowsku, do tego muzyka folkowa jako drugi bohater historii. Gratka dla oczu i uszu. 

Prisoners (Labirynt, reżyseria: Denis Villeneuve)
Film nominowany tylko za zdjęcia, ale warto na niego zwrócić uwagę. Tylko tutaj można zobaczyć prawdziwą sztukę operatorską - jak za pomocą pojedynczych kadrów oddać klimat rodem z horroru. Trudno się jednak dziwić, przecież nie ma nic bardziej przerażającego jak porwanie i krzywdzenie dzieci.

Jagten (Polowanie, reżyseria: Thomas Vinterberg) 
Niewinna dziewczynka wymyśla niewinne kłamstwo. Niewinny mężczyzna staje się obiektem prześladowań całego miasteczka. Rozpoczyna się polowanie. Surowy, gęsty klimat, stonowana kreacja Madsa Mikkelsena  i przebieg zdarzeń potęguje napięcie. Jednak myślę, że Dania raczej nie będzie się cieszyć z wygranej za najlepszy film nieanglojęzyczny, ale i tak będę trzymać kciuki. 

18 lutego 2014

American Hustle, reż. David O. Russell, 2013

David O. Russell chciał powtórzyć sukces Poradnika pozytywnego myślenia i Fightera. Zebrał ekipę, aktorów z obu dzieł i wyreżyserował American Hustle. Jedyne co go różniło od poprzednich produkcji to, to że nie przekształcił adaptacji książki, ani biografii, ale napisał scenariusza według własnego pomysłu. Wczesne filmy tego reżysera były oryginalnymi pomysłami i wychodziły mu co najwyżej średnio (Złoto pustyni, Igraszki z losem).

Wielokrotnie podkreślałam, że scenariusz to kręgosłup dzieła, kluczowy element filmu. Russell jest kolejnym przykładem twórcy, który o ile ma dobry materiał potrafi wykreować coś niezłego o tyle sam, moim zdaniem, nie do końca potrafi wykrzesać błyskotliwych dialogów, dobrego wątku głównego i pobocznego, czy przytłaczającego zwrotu akcji. Nawet poprowadzenie aktorów wyszło mu przeciętnie. Narracja wnika w psychikę postaci, ale bynajmniej nie dodaje to głębi informacji, co najwyżej niewiele znaczące dla fabuły relacje pomiędzy bohaterami. A ich spontaniczne zachowania, które miały wywołać salwy śmiechu są jedynie rozczarowujące.

Fabuła w skrócie- Bohaterem jest oszust, który po wpadce z FBI, zostaje wraz ze swoja partnerką zmuszony do współpracy z jednym z agentów. Na celownik idzie m.in. burmistrz miasta.

Aktorstwo

Biorąc pod uwagę to, iż nadchodzą Oscary, a każda z ról jest nominowana do tej nagrody, omówię je wszystkie, każdą z osobna.

Christian Bale jako
bohater pierwszoplanowy bez charyzmy
Christian Bale w roli Irvinga. Kadr z filmu American Hustle, 2013
dyst. Columbia Pictures 

Nie rozumiem zachwytu nad kreacją, zważywszy na to, że postać w którą się wcielił nie miała siły przyciągania. I choć są zachwyty nad filmowym Irvingiem to jednak ja nie poczułam do niego nawet krzty sympatii. Bynajmniej nie mówię o urodzie, ale o charyzmie. Fakt, aktor często zaczesywał łysinę, a kamera wyraźnie i wielokrotnie pokazywała z żabiej perspektywy jego wielki brzuch (aktor przytył do roli około 20 kilogramów). Moim zdaniem to za mało by nagrodzić tę kreację nominacją. Postać jest po prostu płytka i nijaka. Aktorsko Bale również zawiódł, bo oprócz oszpecenia, wydaje się nie mieć pomysłu na swojego bohatera. Tylko „był”, prowadził główny wątek, od punku A do punktu B. Nic poza tym. Jakby nie miał przeszłości i wcześniej nie istniał.

Amy Adams w roli
uwodzicielka bez wdzięku
Amy Adams w roli Sydney. Kadr z filmu American Hustle, 2013
dyst. Columbia Pictures 

Aktorka wcieliła się w rolę partnerki w interesach głównego bohatera oraz jego kochanki. Postać wydawała się iż jest niestabilna emocjonalnie i jednocześnie trzeźwo myśląca. Adams raz wykazywała się zdrowym rozsądkiem oraz dojrzałością, a raz histeryzowała niczym nastolatka. Sposób uwodzenia wydaje się związany tylko i wyłącznie z zakładaniem bluzek oraz sukienek z głębokim dekoltem. Kwestie wypowiadane przez jej postać opierały się na płytkim melodramatyzmie. I choć Adams udało się nie popaść w przesadę i mówiła całkiem nieźle z brytyjskim akcentem, to jednak momentami słowa, które wypowiadała brzmiały dość amatorsko.

Bradley Cooper czyli
narwaniec w „zimnej wodzie kąpany”
Bradley Cooper w roli Richi'ego. Kadr z filmu American Hustle, 2013
dyst. Columbia Pictures 

Postać Coopera wydaje się najpełniej zarysowana. Jest furiatem (kłania się powtórka z Poradnika pozytywnego myślenia), kręcącym loczki ambitnym policjantem, mieszkającym z matką i przyszłą narzeczoną. Cooper dwa razy wściekł się, podniósł przy tym głos, wykrzywił twarz, co w efekcie prezentuje się bardziej żenująco i nieudolnie niż zabawnie. Z początku przykuł moją uwagę, ale potem gdzieś czar prysł. Do powagi dodano komedii, której nie potrafi odpowiednio wyważyć.

Jennifer Lawrence kreuje
słodką (nijaką) idiotkę
Jennifer Lawrence w roli Rosalyn. Kadr z filmu American Hustle, 2013, 
dyst. Columbia Pictures
 
Jeśli aktorka miała stworzyć postać irytującą to jeśli o mnie chodzi, cel został przez nią osiągnięty. Pomimo wszystko nie przekonała mnie do swojej kreacji. Pomijając prosty fakt, że nie potrafi utrzymać kontaktu wzrokowego z filmowymi partnerami (jej oczy „biegały” po całym ekranie) to również trudno jest jej udźwignąć komediowo- dramatyczny ton. Wydaje się nierealistyczna, niczym z amerykańskich komedii o niskim polocie.

Scenografia, kostiumy, charakteryzacja

Odwzorowanie lat 80tych rzeczywiście robi wrażenie. Krzykliwe ubiory, baczki, kręcone loczki i mocny makijaż prezentują się świetnie. Najlepiej utkwiła mi w głowie scena w dyskotece, gdzie tańczyli Sydney i Richie. Rewelacyjnie dobrany utwór, między aktorami iskrzy na parkiecie i coraz szybsze błyski światła dodają odpowiednio pikanterii. Pomimo tego, iż scena jest krótka i nie powala oryginalnością, to jednak zrealizowana jest naprawdę dobrze, gdyż to przy niej można najbardziej odczuć klimat epoki.

Zdjęcia i montaż

Zdjęcia nie są niczym niezwykłym, ale prezentują się przyzwoicie. Chociaż momentami zastawiałam się, po co operator umieszcza aktorów na planie, który jest czymś pomiędzy półzbliżeniem, a planem średnim i przez to kilkakrotnie musi obniżać kamerę, aby pokazać np. ich dłonie, zamiast po prostu ukazać plan średni i nie wprowadzać niepotrzebnego zgrzytu, zaburzającego rytm filmu. Montaż wygląda dobrze, dodaje trochę dynamiki, jest kilka ciekawych trików.

Na zakończenie

Podsumowując American Hustle jest filmem średnim, ma kilka niezłych scen, trochę humoru i klimat lat 80tych. Jednak aktorzy ani ich postacie poprzez swoją "nijakość" zupełnie do mnie nie przemówiły. W filmie Russella zabrakło mi tego inteligentnego „bumu”. Zważywszy na to, że reżyser stał się jednym z ulubieńców Ameryki można się spodziewać jakiś statuetek, chociażby za scenografię czy kostiumy. Reszta byłaby w moim odczuciu kolejną pomyłką akademii.

Ocena ogólna 3-/6
Scenariusz i reżyseria 3/6
Aktorstwo 3/6
Scenografia, kostiumy i charakterystyka 5/6
Zdjęcia 4/6
Klimat 3/6

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...