Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bracia Coenowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bracia Coenowie. Pokaż wszystkie posty

5 marca 2014

Inside Llewyn Davis (Co jest grane, Davis?, reż. Ethan i Joel Coen, 2013)

Na Co jest grane, Davis? czekałam z niecierpliwością i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Czasem może kręciłam nosem nad fabułą oraz wyborem niektórych aktorów, ale jednak jeśli chodzi o warsztat dostałam to, co najlepsze. Co w dziełach Ethana i Joela Coenów jest takiego wyjątkowego? Nigdy nie mam do czynienia z komedią, tragedią, kryminałem, kinem gangsterskim czy westernem. Jest to po prostu nowy film braci Coenów, charakteryzujący się surowym klimatem, zabawą z konwencją, grą z widzem i specyficzną techniką montażową.
Oscar Isaac jako Llewyn Davis,
Kadr z filmu Co jest grane, Davis?, dyst. CBS Films

Zacznę od warstwy fabularnej. Reżyserzy mają ulubiony sposób prowadzenia swojego bohatera, a
 mianowicie uwielbiają mu rzucać kłody pod nogi. Nie ważne czy postać chce coś zmienić w swoim życiu czy nie (zwykle chce, ale i tak mu nie wychodzi). Pasmo nieszczęść spada na niego niczym na biblijnego Hioba. I tym właśnie poniekąd okrutnym przedstawianiem historii, Davis przypomina mi wszystkie postacie Coenów (począwszy od Ray'a w Śmiertelnie proste, a skończywszy na Mattie Ross w Prawdziwym męstwie). I tak jak w przypadku każdego ich dzieła- w końcu wymęczony i zrezygnowany bohater- zostaje pozostawiony sam sobie.

Swoboda dialogów nie do końca przełożyła się na dobre ich odegranie. Oscar Isaac, wcielający się głównego bohatera czy John Goodman radzili sobie z nimi bardzo dobrze, odpowiednio wgryzając się w kwestie swoich postaci (z Goodmanem nic nowego zważywszy na to, że jest jednym z ulubionych aktorów reżyserów). Dużo gorzej wypadła już Carey Mulligan. Głos ma rzeczywiście piękny, a urodę wyjątkowo urokliwą jednak sposób grania zupełnie odbiegał od tego co bohaterka powinna sobą przekazać. Złość nie wyglądała ani zabawnie ani tragicznie z lawiną wulgaryzmów prezentowała się wyjątkowo irytująco.

Plusem natomiast jest świetnie wyważony tragi-komizm. U reżyserów nigdy nie jest nachalny i przesadny co dotyczy również Co jest grane, Davis? Poza pokrętnymi dialogami, humor często jest związany z wykorzystaniem przestrzeni zamkniętej w niezwykły, komiczny sposób. W tym wypadku mamy ciasny korytarz i drzwi po obu jego stronach, przez który trudno jest się przecisnąć jednej postaci, a co dopiero dwóm.
Kadr z filmu Co jest grane, Davis?, dyst. CBS Films

O ile widzowie dzielą się na tych co im się podoba fabuła i na tych którym wydaje się smętna i nudna, o tyle w przypadku warsztatu myślę, że wszyscy są zgodni. Zarówno operatorstwo (w tym doskonale dobrana stonowana kolorystyka zdjęć), dźwięk, muzyka, oświetlenie jak i montaż są zrobione na najwyższym poziomie. Zacznę może od warstwy wizualnej. Na zewnątrz cały plener tonie w swoistej mgle, szarości i bieli, a bohater snuje się po mieście z gitarą i kotem. Natomiast we wnętrzach klubów mamy prawdziwą perfekcję w postaci oświetlenia dobywającego się z kilku punktów, tym samym są nie tylko elementem technicznym scenografii, ale również ozdobnikiem dla pomieszczenia.
Kadr z filmu Co jest grane, Davis?, dyst. CBS Films

Ciekawą kwestią charakteryzującą Coenów jest stosowanie przez nich jednej ze swoich ulubionych technik montażowych czyli przenikania. Tutaj mamy do czynienia z czynnikiem wskazującym upływ czasu i zmianę miejsca, który w efekcie końcowym okazuje się elementem wprowadzającym do scen rozgrywających się przed wcześniej zaistniałą sytuacją.
Gif ze sceny z filmu Co jest grane, Davis?, dyst. CBS Films

Co do warstwy dźwiękowej w tym muzycznym spektaklu piosenki są z gatunku folku, więc nie każdemu mogą one odpowiadać. Dla mnie gitara i nostalgiczny ton głosu głównego bohatera zdecydowanie wystarczył, aby poczuć klimat historii. Dźwięk jest wyjątkowo czuły, wyraźny, a do tego bardzo dobrze zmontowany.
Podsumowując Co jest grane, Davis? Jest kolejnym w dorobku dobrym filmem Ethana i Joela Coenów. Nie można mówić o nim jak o arcydziele, ale na pewno reżyserzy nie obniżyli standardu swojego dorobku. Mam wrażenie, że dźwiękowo go nawet mocno wzbogacili.

Ocena ogólna 5/6
Scenariusz i reżyseria 4+/6
Aktorstwo 4+/6
Zdjęcia 5/6
Oświetlenie 6/6
Klimat 6/6

26 listopada 2013

Przegląd krótkometrażowych filmów aktorskich. Część pierwsza.

Filmy krótkometrażowe aktorskie wydają się jednocześnie trudniejsze i łatwiejsze od animacji. Łatwiejsze, gdyż nie trzeba mieć specjalnych zdolności artystycznych do przedstawienia historii. Trudniejsze, ze względu na to, że tam dużą rolę (jak czasem nie największą) odgrywają aktorzy. W niektórych amatorskich, niezależnych produkcjach można zauważyć genialny pomysł i niezłą realizację, ale niestety również bardzo kiepską grę. W przypadku short'ów z profesjonalistami, mamy do czynienia ze swoistym kilkuminutowym, jednoosobowym spektaklem. To właśnie w krótkim metrażu aktorzy mogą się pokazać z zupełnie innej strony, pozwolić sobie na zagranie każdej roli. Przedstawię kilka filmów, które według mnie warto obejrzeć. Najpierw jednak zacznę od klasyki...

A trip to the moon (Lot na księżyc, Georges Méliès, 1902)

Pierwszy film science fiction. Méliès nazwany został największym wizjonerem, znacznie wyprzedzającym swoją epokę. Wiele z jego dzieł zostało bezpowrotnie straconych. Lot na księżyc, najpopularniejszy film tego magika kina, ma już 111 lat. I wierzcie mi- nadal potrafi oczarować.

Dwaj ludzie z szafą (Roman Polański, Polska, 1958)

Słynna etiuda filmowa Romana Polańskiego. Z morza wyłaniają się dwaj mężczyźni niosący ze sobą szafę. Pełni dobrych chęci i optymizmu wędrują po świecie. Niestety gdziekolwiek się pojawiają, tam napotykają jedynie przemoc i brak akceptacji. Zdecydowanie mój ulubiony. Metaforyczny obraz agresji wobec wszelkiej odmienności. Naprawdę gorąco polecam.

Dwa całkiem udane filmy, oparte na pomyśle i przemyślanej realizacji

Black hole (Czarna dziura, Philip Sansom & Olly Wiliams, Wielka Brytania, 2006)

Znudzony pracownik pewnej firmy nagle znajduje się w posiadaniu czarnej dziury. Łatwo można się domyślić zakończenia, ale film ma dość specyficzny klimat. Stonowane barwy, profesjonalna praca kamery oraz niezły montaż. A morał z tej bajki…

Lovefield (Mathieu Ratthe, Kanada, 2008)

Zrealizowany za pomocą prostych trików. W polu daleko od drogi, widać zakrwawionego mężczyznę pochylającego się nad leżącym ciałem. Świadkiem zdarzenia wydaje się być tylko kruk. Dobre zastosowanie elementów horroru. Sam pomysł zasługuje na chwilę uwagi.

KRÓTKIE POPISY AKTORSKIE

Inseparable (Nick White, Wielka Brytania, 2007)
 

Benedict Cumberbatch w roli braci bliźniaków, którzy spotykają się po długim czasie. Warto obejrzeć ze względu na oba dojrzałe wcielenia aktora. Przemyślany podział ról i pomysł na dwóch różnych bohaterów. Sama historia również niczego sobie, chociaż dla mnie reżyser zbyt duży nacisk postawił na wstrząs widza, zamiast emocje postaci. Do tego klimatyczne, nieco nostalgiczne obrazy.

Connection (Vladimir Shcherban & Laura Wade, USA, 2013)

Inspirowany prawdziwą historią. Brytyjski aktor filmowy Jude Law spotyka na lotnisku białoruskiego aktora teatralnego Nikolaia Khalezina. Fabuła nie jest wybitna, kreacje mogą być, ale co trzeba przyznać film ma bardzo dobre dialogi.

Please (Paul Black, Wielka Brytania, 2001)

Pisarz, pochłonięty swoją karierą, zostaje wkrótce opuszczony przez żonę i córkę. Zrozpaczony, próbuje je odzyskać. Sporo emocji, trochę psychologicznej dramy i napięcia. Gdy tylko obejrzałam ten short, zaczęłam zastanawiać się co by się stało, gdyby ścieżka kariery Gerarda Butlera poszła w takim kierunku co ten film... Na Butlera, aż przyjemnie popatrzeć.

Tuileries (segment z filmu Paris Je T'aime, Ethan i Joel Coen, USA- Francja)
 


Tym razem coś lekkiego. Na stacji siedzi pewien mężczyzna. Poprzez niezrozumienie kulturowe wplątuje się w absurdalną grę z dwójką młodych francuzów. Pozdrowienia z Francji! Bracia Coenowie - przekornie i złośliwie - bawią się stereotypami, obalają mit, przyprawiając wszystko tym co potrafią najlepiej czyli czarnym humorem. Na uwagę zasługuje rola Steve'a Buscemi, chociażby dlatego, że w filmie nie wypowiada ani jednego słowa, swoją grę opierając wyłącznie na mimice. Cudo!

24 listopada 2013

Na co do kina w 2014. Część pierwsza.

1. Inside Llewyn Davis
reżyseria: Ethan i Joel Coen
obsada: Oscar Isaac, Carey Mulligan, John Godman, Justin Timberlake
Brązowa żaba  na Camerimage!

Coenowie znowu muzycznie, tym razem historia oparta na książce "The Mayor of MacDougall Street" Dave'a Van Ronka. Reżyserzy mają świetny słuch zarówno do muzyki jak i dialogów, dodatkowo zatrudnili całkiem niezłego piosenkarza-aktora Timberlake'a. Co do kreacji wiem, że potrafią wycisnąć z aktorów wszystkie soki.

2. Twelve Years a Slave (Zniewolony)
reżyseria: Steve McQueen
obsada: Chiwetel Ejiofor, Michael Fassbender, Benedict Cumberbatch, Brad Pitt, Paul Giamatti

Nieco inny film o niewolnictwie. Nazwisko reżysera i obsada robi wrażanie. Ale to samo powiedziałam przy Adwokacie i wyszło to nie za dobrze...

Ciemnoskóry Northrup, urodzony jako wolny człowiek, wykształcony, żonaty i mieszkający w Nowym Jorku, został porwany w 1841 i zmuszony do niewolniczej pracy. Został wyzwolony po 12 latach. Kanadyjski stolarz, dostarczał jego żonie listy, co pomogło wszcząć sprawę sądową i uwolnić Northtupa (opis z serwisu stopklatka)

Historia sama w sobie ciekawa, oby reżyser nie popadł w pompatyczny ton, którym często nas karmi Spielberga. Co do poziomu aktorstwa tutaj również myślę, że można być spokojnym. W przypadku Fassbendera czy Cumberbatcha reżyser powinien mieć wyrobioną umiejętność w prowadzeniu aktorów. McQueen jest w tym niezrównany. Mam tylko nadzieję, że zostanie w dużym stopniu dopuszczony do głosu Paul Giamatti.

3. Only lovers left alive (Tylko kochankowie przeżyją)
reżyseria: Jim Jarmush
obsada: Tilda Swinton, Tom Hiddleston, John Hurt

Dramat egzystencjalny o wampirach. Niby brzmi dziwnie, ale widziałam wszystkie filmy Jarmusha i wiem, że niemal z każdej nawet najbardziej wydawałoby się naiwnej popkulturowej papki potrafi stworzyć coś godnego uwagi. Ciekawi aktorzy, świetnie odnajdujący się u niesamowitym klimacie Jima Jarmusha Hurt i Swinton) plus Hiddleston oraz Wasikowska- aktorsko obydwoje bardzo dobrze się rozwijają.

Może być czarnym koniem w wyścigu o nagrody. Na pewno obsada powiększy grono wielbicieli reżysera. Czekam na dużą dawkę improwizacji, kreatywności i ostudzonych emocji.

4. Her (Ona)
Reżyseria: Spike Jonze
Obsada: Joaquin Phoenix, Rooney Mara, Amy Adams

Samotny pisarz Theodore postanawia zakupić niezwykłe oprogramowanie, które spełnia wszystkie zachcianki. Wkrótce zakochuje się w tym systemie operacyjnym...

Niby nieprawdopodobna historyjka, ale jeśli reżyser położył nacisk na emocje i zgubny wpływ współczesnej technologi to ja to kupuję.

Swoją drogą- Kolejne, świetne wcielenie Phoenixa? Jeśli nawet film zawiedzie to przynajmniej można być pewnym aktorskiego popisu. Idę w ciemno.

PRODUKCJE ZAWIESZONE?

1. Monster butler
Reżyseria: Douglas Rath
obsada: Gary Oldman, Malcolm McDowell
Dwóch charakterystycznych aktorów w jednej, niezależnej produkcji. Nareszcie po Tinker tailor soldier spy możliwa większa rola Oldmana. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Film jest opartą na faktach historią Roya Fontaine'a, biseksualnego złodzieja klejnotów, oszusta i seryjnego mordercy.

2. Silence
reżyseria: Martin Scorsese
obsada: Daniel Day Lewis, Benicio Del Torro, Gael Garcia Bernal
Zdjęcia odkładane z miesiąca na miesiąc. Ale jeśli kiedykolwiek ten projekt ruszy, to Scorsese może wywołać kolejną burzę od czasu Ostatniego kuszenia Chrystusa. Zdecydowanie bardziej czekam na ten film niż Sinatrę czy The wolf of Wall Street (oba z Leonardem DiCaprio).

17 września 2013

Światło przednie

Światło przednie – źródło światła znajduje się poniżej filmowanej postaci. Może pełnić różne funkcje w zależności od kontekstu (Dolne oświetlenie najczęściej używane jest w horrorach i thrillerach, gdyż bardzo zniekształca rysy twarzy postaci. Przy tworzeniu hasła korzystałam z książki Film art. Sztuka filmowa i Światło w filmie wyd. Wojciech Marzec).
 
Kadr z filmu To nie jest kraj dla starych ludzi, dystrybucja Miramax films
Użycie dolnego oświetlenia postaci w celu uzyskania jej upiornego wyglądu.

Anton Chigurh będąca w tym filmie czarnym charakterem, wynurzając się z mroku, tworząc wokół siebie aurę tajemniczości. Jako symbol nieznanego i czystego zła Chigurh idealnie wtapia się w ciemność, natomiast w dzień, przez swój nietypowy wygląd, karykaturalną fryzurę i dziwny ubiór, holendernie wyróżnia się z tłumu. Aby nadać tej postaci wilczą dzikość i szaleństwo często wykorzystywane jest światło z dołu.

14 września 2013

"Podbijanie" lampy

Dodatkowe oświetlanie widocznej w kadrze np.: lampy- rekwizytu (czyli rzeczywiście włączonej podczas zdjęć), okna czy neonu, która sama nie jest wystarczająca, by postać czy obiekt wyglądały tak, jakby były przez nią oświetlane (przy tworzeniu hasła korzystałam z książek Światło w filmie, Film art. Sztuka filmowa wyd. Wojciech Marzec).

Do scharakteryzowania odpowiedniego przykładu do tego terminu posłużę się jedną se scen z filmu braci Coenów To nie jest kraj dla starych ludzi.
Kadr z filmu To nie jest kraj dla starych ludzi, dystrybucja Miramax films

Zastosowanie dodatkowego oświetlenia w celu podkreślenia napiętej sytuacji, w której znajduje się bohater.

Najważniejsze sceny w filmie rozgrywają się nocą, nadając im niepokojący ton. Pokój, w którym mieszka tymczasowo Llywelyn (bohater na zdjęciu) jest mocno przyciemniony, a lampka nocna wydaje się jedynym źródłem światła. Jak łatwo zauważyć, jego twarz jest oświetlona tylko w połowie. Postać należy do tych z natury dobrych, która raz, poprzez chciwość, popełniła błąd. Stąd, aby przeżyć, musi się dostosować do nowych, brutalnych warunków. Dodatkowo Moss wygląda na powoli pochłanianego przez ciemność, co ma charakter symboliczny. Od strony przebiegu fabuły „podbijanie” lampy wzmacnia napięcie w filmie, gdyż widać skupienie na jego twarzy.

4 kwietnia 2013

Przenikanie (dissolve)

Przejście pomiędzy dwoma ujęciami. Przez chwilę widać, jak dwa obrazy nakładają się na siebie: Podczas gdy obraz w pierwszym ujęciu zanika, w drugim stopniowo się pojawia. Szybkie przenikanie daje ostre przeniesienie, natomiast powolne mogą już wiązać ze sobą nastroje obu scen. Jeżeli część nakładająca się obu scen jest wydłużona, wówczas możemy mówić o podkreśleniu nastroju poetyckiego bądź nostalgii. Przypuszcza się, że przenikania użył pierwszy raz w 1902 roku George Melies w filmie Podróż na księżyc (przy tworzeniu hasła korzystałam z książek Film art. Sztuka filmowa i Gramatyka języka filmowego, wyd. Wojciech Marzec).

Tradycyjne użycie przenikania

Filmowy zwykle stosują przenikanie, aby podkreślić dłuższy upływ czasu albo ukazać przebyte przez bohaterów odcinki drogi.
Oprócz przebytego przez bohatera niewielkiego odcinka drogi, pojawia się również wartość estetyczna.

Inne wykorzystanie przenikania

W filmie Barton Fink Ethana i Joela Coenów przenikanie ma wydźwięk symboliczny. Z nic nie znaczącego ujęcia przedstawiającego uderzającą o skały falę, pojawia się druga, w której widać głównego bohatera, wchodzącego do hotelu.
GIF z filmu Barton Fink

Fala uderzająca o kamienie zmienia się w hol hotelu. Pomieszczenie to jest tajemnicze, słabo oświetlone, wydawałoby się, że również opuszczone. W jednym z kadrów widać dokładne nałożenie się obu obrazów. Wygląda to tak, jakby bohater wynurzał się z morza. Nie zdradzając fabuły filmu mogę jedynie dodać, że woda jest głównym czynnikiem powiązanym z postacią tytułową- jako miejsce utęsknione, dające bezpieczeństwo i wewnętrzny spokój. (fragment z mojej pracy magisterskiej Symbole i elementy baśni w filmach braci Coenów).

14 marca 2013

True grit (Prawdziwe męstwo, reż. Ethan i Joel Coen, 2010)

Remake jest tworzony z różnych powodów. Aby ukazać lepsze efekty, dopracować warsztat, wyreżyserować lepsze aktorstwo. Mimo wszystko twórcy muszą się liczyć z tym, że widzowie będą z góry nastawieni do niego negatywnie. W końcu coś, co było wcześniej jest (a przynajmniej powinno być) uważane za lepsze. Dlatego wydawało się, że Ethan i Joel Coenowie strzelili sobie w buta, próbując zmierzyć się nie tylko z klasycznym westernem, ale przede wszystkim z legendą kina, Johnem Waynem.

Przyznam się, że miałam podobny stosunek zarówno do nowego filmu jak i aktorów, choć z drugiej strony trudno mi było uwierzy, że Ci twórcy mogą stworzyć coś złego. Już wcześniej udowodnili, że potrafią adaptować powieść (jak choćby To nie jest kraj dla starych ludzi).

Historia opowiada losy młodej dziewczyny Mettie Ross, której ojciec zostaje zamordowany przez swojego pracownika Toma Chaney. 14 latka wynajmuje usługi najtwardszego szeryfa w miasteczku Roostera Cogburna i pomimo jego sprzeciwu razem wyruszają na dalekie terytorium Indian. Po drodze dołącza do nich strażnik z Teksasu – LaBoeuf. Choć tę trójkę różnią charaktery, wiek i co najważniejsze cel podróży, wkrótce zostaną zmuszeni do połączenia sił.

Prawdziwe męstwo niejednokrotnie pozytywnie mnie zaskoczyło. Twórcy udowodnili, że można nakręcić remake z podobnymi lub nawet identycznymi scenami, prawie taką samą fabułą, a mimo wszystko widz odniesie wrażenie, że ogląda zupełnie inny film.

Produkcja zachwyca zdjęciami Rogera Deakinsa, który będąc stałym współpracownikiem Coenów, wiedział jak przekazać klimat surowej, symbolicznej powieści o dorastaniu. Każdy detal ukazano w sposób pieczołowity. Muzyka współgra z filmem, nie uderza pompatycznością, tylko sprawnie wplecioną ją w całą historię. Przenikania obrazów czy rzetelnie ukazanie planu ogólnego są niemal wizytówką dla tych reżyserów. Jest to tak dobry warsztat, że można zatrzymać i wyciąć pojedyncze ujęcia.
Kadr z filmu Prawdziwe męstwo, 2010, dyst. Paramount Pictures
Nie mogę nie wspomnieć o umiejętności Coenów do prowadzenia debiutantów czy współpracy z zawodowcami. Trójka kluczowych postaci jest mocno zindywidualizowana, pomimo iż przecież nie są oni pierwowzorami.

Zacznę od Matta Damona ze względu na to, że kreowany przez niego bohater jest drugoplanowy i nie pojawia się we wszystkich scenach. LaBoeuf w jego wykonaniu to nonszalancki, nieco zapatrzony w siebie, ale i niepozbawiony charyzmy, strażnik z Teksasu. Mówi dużo, walczy na broń i słowa z Bridgesem. Niemalże romantyczny bojownik - nieudacznik, który posługuje się rycerskim kodeksem moralnym.

Grająca Mettie Ross, Hailee Steinfeld idealnie pasuje do męskiego grona. Nie wydaje się dodatkiem, ale prawdziwą siłą napędową całego filmu. Aktorka samodzielnie interpretuje swoją bohaterkę, robi to z wyczuciem, bez zbędnej nadętości. Jej wrażliwość, a zarazem energia emanuje w każdej scenie.

Pomimo szczerych zachwytów nad Steinfeld to Jeff Bridges przeszedł prawdziwą metamorfozę. Z uśmiechniętego „kolesia” na zgorzkniałego, znudzonego życiem starca. Jego rola nie opierała się jedynie na wyglądzie wiecznie pijanego lub skacowanego szeryfa. Porównanie go do kreacji Johna Wayna jest niesprawiedliwe, gdyż stworzyli zupełnie inne role. Wayne symbolicznie parodiuje stereotyp szeryfa-twardziela (czyli w rzeczywistości samego siebie), a Bridges jest bardziej naturalistyczny: brudny, ironiczny i chłodny. To tak naprawdę od subiektywnej oceny zależy, który z nich przypadnie do gustu.

Obaj, pomimo wieku, są twardzi i bezwzględni wobec złoczyńców, ale również i nieco groteskowi. Ich męstwo, choć rzeczywiście prawdziwe, jest tak naprawdę czymś co było wieki temu. Coś co minęło i już nigdy nie wróci. Pozostała tylko strzelba i butelka whisky na pocieszenie.

Western jako kino hermetyczne, dosyć długo czekał na godne, ponowne narodziny. I doczekał się. Bracia Coenowie odświeżyli go z pełnym wyczuciem, tworząc dzieło na potrzeby zarówno starych wyjadaczy jak i współczesnego widza, widzącego w westernie skostniały wręcz wymarły gatunek.

Ocena ogólna 5/6 
Scenariusz i reżyseria 5/6
Zdjęcia 5/6
Obsada 5/6
Scenografia/kostiumy/charakteryzacja 5/6  
Klimat 6/6

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...